środa, 19 listopada 2014

Wszystko jest nie tak

Miało być pięknie i wspaniale. Miała kwitnąć miłość, ptaszki miały śpiewać, droga mojego życia miała być usłana kwiatami. Cóż. Nie jest. Miłość może jeszcze się gdzieś tli. Ptaszki dawno temu straciły głos i odleciały na kurację do cieplejszych krajów. Kwiatki, piękne i pachnące, zamieniły się w osty. Kłujące, wkurzające i nie dające się wywalić ze ścieżki. Ścieżka zresztą też nie jest już taka prosta jak była. Pojawiły się zakręty, rozwidlenia i mnóstwo dziwnych dziur po drodze.

Szkoła miała być spełnieniem marzeń TŻ. Czy moich też? Może trochę...miałam nadzieję, że mu zaimponuję i dam radę. Że pokażę na co mnie stać i wkrótce we dwoje będziemy trzaskać kody i zdobywać doświadczenie. Na chwilę obecną wygląda to tak, że mam dziś dół gigant. Jak chodzi o trzaskanie to niebezpiecznie zbliżamy się do trzaskania się po ryjach. Drzemy się na siebie, ja się denerwuję, on mnie drażni, ja go wkurzam. A wiecie co jest najgorsze? Że nie chce mi się walczyć o poprawę. Powoli oswajam się z myślą, że lepiej nie będzie. Że zamiast gruchać sobie do uszu słodkie słówka, wspierać się i w ogóle być parą idealną, będziemy zgorzkniałymi ludźmi, którzy sobą są tylko w towarzystwie każdej innej osoby z wyjątkiem współmałżonka.

Czy da się jeszcze cokolwiek z tym zrobić? Czy da się to jakoś odwrócić? Da się sprawić, żeby nasze małżeństwo znowu było dobrze naoliwioną maszyną?? Wróżka jakaś by się przydała. Wróżka optymistka - bo wtedy, nawet jak się nie da tego naprawić, to wróżka-optymistka przekaże mi tą wiadomość w łatwo przyswajalny sposób. Macie jakąś wróżkę-optymistkę na stanie???


Co poza tym? Zwierz ma anginę. Nie mam pojęcia gdzie się tego nabawił. Z innymi zwierzami się nie bawi, na dworku nie sapie. W poniedziałek zaczął się dusić. Uwierzcie mi, nie jest to miły widok kiedy zwierzątko, które kochacie nad życie, zaczyna tracić oddech. Ataki na szczęście były krótkie. Ponieważ w przeszłości też miewał takie epizody to obserwowałam dziada z nadzieją, że to po prostu przejdzie...jak zwykle. Cóż, zgodnie z tym co obecnie moje życie sobie ze mnie robi, również ta sytuacja przebiegła zupełnie inaczej niż tego oczekiwałam. Wczoraj od rana duszności trwały. No i zaraz po pracy poszliśmy z nim do weta. Wet go osłuchał, obadał, wsadził rękę głęboko w paszczę (odważny człowiek, swoją drogą), wsadził mu termometr w dupsko i na podstawie zebranych obserwacji stwierdził - angina. Przygotował dwie strzykawy, Niuń zajął się lizaniem doktora po twarzy a ten bidny starał się zaaplikować zastrzyk. Nie jest łatwo z tą moją potworą. W piątek powtórka z rozrywki. Lekarz pewnie założy jakąś maskę, która uchroni go przed zaślinieniem kompletnym.

Idę szukać czegoś co pozwoli mi zapomnieć o problemach. A, no tak. Nie muszę szukać. Jestem w pracy - samo się znalazło.

4 komentarze:

  1. Melduję się.
    Nie szukaj wróżki, sama nią zostań, walcz póki czujesz że jest o co walczyć, bo potem będzie za późno. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ci bede gadac, zmroziło mnie to co napisałaś. Bo może to dopasc każdego. I na prawde chce wierzyc ze da sie to odkrecic.
    Zresztą wiem, że da. U mojej siostry wchodziła w gre zdrada, emocjonalna na pewno - zawalczyli, zaczeli wyjezdzac razem, znajdywac czas na randki, miłe gesty, słowa... Można? Można! 17 lat razem...
    Walczyc na pewno! Jesli widzisz sens. Szczera rozmowa chyba jest potrzebna... i jeśli oboje dojdziecie do wniosku, że TAK to walczycie.
    Wiem, łatwo mi mówic, ale OBY tez łatwo było zrobic!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu jesteś:) ładnie, tak...energetycznie i nick piękny. szkoda tylko, że notka taka smutna... do udzielania rad nie czuję się upoważniona. sama mam niezły burdel w sprawach damsko-męskich... powinnam go uporządkować ale zwyczajnie nie chcę. a jako egoistka napiszę tak-Ty jesteś najważniejsza i zawalcz przede wszystkim o siebie.
    Wiem jak to jest gdy zwierzak choruje. był czas, że Sprycie ciągle coś dolegało, a ja trzęsłam się jak osika i umierałam z niepokoju...na szczęście wyrosła, teraz ma kociaki, a Sprytusie chowają się zdrowo:)
    Trzymam kciuki za Ciebie, za Was:) i zdrówka dla zwierza:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Psy miewają takie przypadłości. Mój (jak jeszcze nie przeniósł się do krainy wiecznych łowów) tez kiedyś złapał anginę. Wystarczy, że będzie wąchał i lizał trawę, którą polizał inny chory pies i zarazi się.
    Co do Twoich rozważań to wydaje mi się, że nieraz trzeba zrobić rachunek zysków i strat, tak wziąć sobie kartkę, podzielić na dwie części i z jednej strony zapisywać co jest w związku na + a po drugiej na -. Porównanie da wynik czy warto dalej inwestować czas, emocje i energię. Rozmyślając człowiek ma tendencję do przekonywania samego siebie, że może to nie jest aż tak źle ale uważam, że trzeba podchodzić do takich kwestii konkretnie bo oszukiwanie siebie może przynieść jeszcze więcej bólu i cierpienia.
    Czochry i głaski dla psiuńcia a Tobie dzika uspokojenia myśli i dobrych decyzji, o ile będziesz chciała takowe podjąć :-)

    OdpowiedzUsuń