niedziela, 4 stycznia 2015

było miło ale....

Koniec lenistwa. Serce mi pęka z żalu, że będę musiała znowu wstawać raniutko i gnić za biurkiem w pracy. Przykro mi strasznie, że nie będę mogła gnić całymi dniami w łóżku, że nie będę mogła słodko leniuchować, że nie będę mogła nic nie robić. Yyyyhhh...bleeeeeeehhhh. To mniej więcej jest moje podsumowanie faktu końca lenistwa.  ;)

Jakby mało było smutku związanego z bliskim końcem ponad dwutygodniowego lenistwa to jeszcze rozpoczynamy remont. Wyceny proponowane nam przez speców warszawskich przerosły nasze możliwości o jakieś 80% więc musieliśmy użyć znajomości. Mój brat polecił nam kolegę, który u niego wykonuje wszystkie prace remontowe. Kolega zrobił bardzo przyjazną wycenę, ale..... No tak, nie może być zbyt różowo. Decyzję o remoncie musieliśmy podjąć niemalże natychmiast po otrzymaniu wyceny. Kolega bowiem z początkiem lutego rozpoczyna bardzo konkretną robotę, która zajmie mu czas aż do końca roku. Tak więc nie mieliśmy czasu na zastanawianie się i zgodziliśmy się na remont od najbliższej soboty. 

Ostatnie dni lenistwa, zamiast gnić w spokoju na łóżku i oglądać filmy i nic nie robić, szalejemy. Przeglądamy rzeczy, wywalamy rzeczy, pakujemy rzeczy....a mamy ich mnóstwo. Kurczę, nawet nie spodziewałam się, że przy w miarę regularnym odgracaniu mieszkania, tyle tego jest!?? Jutro wybywamy na poszukiwanie kafelków, drzwi, farb i innych rzeczy bo przecież nawet nie wiemy co jest w sklepach. Optymistycznie zakładaliśmy, że na oglądanie takich rzeczy mamy jeszcze mnóstwo czasu bo przecież remont planowaliśmy dopiero na wiosnę. A tu taka niespodzianka ;)
No nic, nie gadam, nie piszę, tylko biorę się za przeglądanie kolejnej szafeczki :/

5 komentarzy:

  1. Uuuu no to nie zazdroszcze. Już kilka razy musiałam sie w życiu przeprowadzac i mam wrażenie, że to coś podobnego do remontu... :)
    Ale potem jak bedzie ślicznie... Wiec nie ma tego złego...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie zazdroszczę bo ja mam ciągle niedokończony remont....budowę....jak zwał tak zwał.....

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Mnie też przeraża myśl, że jutro do roboty i nie ma zmiłuj.
    Ale widzenia, że rok u Ciebie rozpoczyna się konkretnie. Może to i lepiej - im szybciej zaczniecie, tym szybciej skończycie. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałem, że wiśnia zapadła w sen zimowy ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Rety nie pamiętam kiedy ostatnio leniuchowałam. Tylko według męża leniuchuje non stop.

    OdpowiedzUsuń